Andrea Bocelli, Mediolan, koncert. Sukces murowany.
Bardzo piękny i wzruszający koncert, podczas którego ze smutkiem można było oglądać puste ulice europejskich miast i metropolii. Wspólna produkcja największych z branży dostępna w internecie.
I gdzieś mi tąpnęło. Poczułem rozgoryczenie i wręcz obrzydzenie do Europejczyków. Do cywilizacji śmierci, która akceptuje 50 tyś. aborcji tygodniowo we Francji. Cywilizacji, która akceptuje wydatkowanie miliardów euro, dolarów, funtów i polskich złotych, aby nie pogorszył się status dobrze i świetnie zarabiających. Oczywiście z przesłaniem, że dotknie nas katastrofa, więc trzeba powiększyć dług i stworzyć go niespłacalnym w żadnym historycznym terminie.
Wg Polskiej Akcji Humanitarnej codziennie umiera z głodu 15 tyś. dzieci na świecie. Przez lata w świecie zachodnim nie stanowi to większego problemu, najważniejszy jest bożek oznaczony jako PKB. Jego niewielki spadek powoduje gorączkowe drżenie jego wyznawców. Bo co będzie, jak spadnie. Tomasz Sedlacek w wyśmienitej książce „Ekonomia dobra i zła” stawia pytanie, dlaczego PKB musi rosnąć rok do roku – przecież nic się nie stanie jak nie urośnie.
Rok temu przeszło tsunami nad Mozambikiem.
https://werbisci.pl/index.php/pl/akcje-misyjne/2214-akcja-mozambik
Czy ktokolwiek miał jakikolwiek z tym problem, czy zbierano pieniądze, czy ktoś wszczął dyskusję, że ludzie w tym kraju wytwarzają 500 USD/rok/głowę?
Nie chce mi się słuchać, patrzeć, ubolewać, współczuć. Więcej Europejczyków umiera z powodu obżarstwa, lenistwa, narkotyków, szaleńczej jazdy autami niż z powodu jakiegokolwiek wirusa. A jeszcze więcej ludzi poza Europą umiera codziennie (26 tyś) z głodu.
Za 2 bln dolarów w USA, 880 mld euro w Niemczech, 300 mld w Polsce można pewnie zapewnić wodę, pola uprawne, trochę leków i ubrań dla kilku miliardów ludzi a nie tylko utrzymać sprzedaż Mercedesów i iPhonów dla sytych i znudzonych.