Przeto nie będziemy się bali, choćby zatrzęsła się ziemia * i góry zapadły w otchłań morza. Ps 46
Nie bałem się w dzieciństwie, potem coraz bardziej się bałem i na starość coraz mniej. Możnaby rzec naturalna kolej rzeczy. Coraz więcej rozumiem, posiadam świadomość różnorodnych zagrożeń, dociera do mnie więcej informacji. Ale czy w czasach Psalmisty nie było zagrożeń przekazanych w legendach, opowieściach, mitach itd.?
Najprostsze życiowe sprawy mogły pozbawić życia i zdrowia, nie mówiąc o katastrofach związanych z wojną, kataklizmami i brakiem jedzenia na półce. A więc nie będziemy się bali, nawet jeśli góry wpadną do morza.
To mnie fascynuje, że człowiek bez jakichkolwiek możliwości – medycyny, konta w banku, telefonu, straży ogniowej, dostępu do informacji może wpaść na koncepcję braku lęku. Co więcej jest to jakby oznajmienie i wniosek – nie wiem, czy to tłumaczenie najbardziej zaktualizowane, ale „Przeto” – tak więc, przez to czegoś nie uczynimy. Mamy lęk pod kontrolą, panujemy nad sobą, nad swoimi emocjami, potrafimy określić myślenie dokąd ono podąży.
Ponad połowa treści tegoż psalmu opisuje obecność Pana Boga i w stworzeniu i obecność przy psalmiście i jego społeczności.
Jak on Go dostrzegł, jak doświadczył, jak rozpoznał, że jest z nimi tak silnie, że się nie bali.